Fotografia kulinarna
vote now
Inspiracją do napisania tego tekstu jest konkurs organizowany na fantastycznym blogu Green Morning, w którym nagrodą jest kurs fotografii kulinarnej prowadzony przez Kingę Błaszczyk – Wójcicka. Od razu pomyślała, że to coś dla mnie, przydałaby mi się pomocna dłoń. Mina mi jednak zrzedła kiedy przeczytałam, że aby przystąpić do konkursu nie wystarczy „pstryknąć” zdjęcia, tylko należy napisać coś od serca o swojej przygodzie z fotografią. Mistrzem pióra nie jestem, a pisanie o sobie przychodzi mi bardzo, ale to bardzo trudno. I choć długo zwlekałam, zmobilizowałam się, postanowiłam przyjąć wyzwanie i spróbować opowiedzieć Wam jak to wszystko się zaczęło.
Po pierwsze potrawy najlepiej prezentują się w świetle dziennym.Statyw to konieczny sprzęt przy długich czasach naświetlania.Do doświetlenia zdjęć pomocna jest blenda (w moim przypadku zrobiona z kawałka tektury i folii aluminiowej).Przydaje się własny kawałek podłogi, gdzie w spokoju można komponować kadry. Z kuchni przeniosłam się do sypialni gdzie obecnie powstają moje zdjęcia.Nieodzownym wyposażeniem „studio” są wszelkiego rodzaju naczynia kuchenne, zaczęłam więc kompletować talerze, miski, sztućce, serwetki, obrusy, deski… Wszystko co może być pomocne do skomponowania miłego dla oka obrazka.Małymi krokami zdjęcia zaczęły się zmieniać.
Zielony koktajl (IV 2014) Canon EOS 350D, 18 - 55 mm f/5,6
1/80s światło naturalne
Zawsze lubiłam jeść i gotować (pomijając okres około szkolny kiedy to byłam strasznym niejadkiem i spędzałam wieki na wpatrywaniu się w talerze pełne jedzenia, marząc aby zniknęło w tajemniczy sposób, byleby tylko nie w moim żołądku). Od czasów studenckich przeglądałam książki kucharskie, kupowałam gazety, zbierałam interesujące przepisy – powstał z tego spory zbiór, z którego do dziś chętnie korzystam. W końcu w dobie Internetu odkryłam oszałamiający świat blogów kulinarnych. Nie mogłam uwierzyć jaka to skarbnica wiedzy, mnogości przepisów często okraszona wspaniałymi ilustracjami. Wpadłam jak śliwka w kompot i rozgościłam się w tym wirtulnym świecie.
Tort bikini (IX 2012) Canon EOS 350D 50 mm f/4,5
1/25s światło żarowe
1/25s światło żarowe
Zawsze też lubiłam robić zdjęcia i kiedy tylko mogłam zabierałam ze sobą aparat uwieczniając wycieczki, imprezy, krajobrazy i co tylko znajdzie się w zasięgu obiektywu. Oczywiście na początku po prostu pstrykałam zdjęcia, nie mając pojęcia o fotografii. Kiedy kupiłam pierwszą cyfrową lustrzankę Canona EOS 350 D, zaczęłam zgłębiać tajniki rysowania światłem na matrycy. Możecie sobie wyobrazić jaki człowiek jest szczęśliwy kiedy zmienia "kompakta" na nawet najprostszą lustrzankę z całym wachlarzem jej możliwości. Pomyślałam, że skoro mam lustrzankę to teraz już będę fotografem z krwi i kości. Przeczytałam dokładnie instrukcję obsługi, zapoznałam się z ustawieniami i możliwościami aparatu i zaczęłam moja przygodę z fotografią. Kombinacja ustawień w aparacie wydaje się banalnie prosta: światło, czas, przysłona, kompozycja – pstryk – gotowe. I tu pojawia się wielka niespodzianka, mimo prawidłowych ustawień aparatu nie każde zdjęcie jest genialne, ba nie każde zdjęcie jest dobre – jak to możliwe? Okazuje się, że oprócz wiedzy potrzebna jest odrobina wyczucia, talentu i setki godzin żmudnej pracy, aby zrozumieć i cieszyć się fotografią. Na początku mojej drogi zdjęcia robiłam Juniorowi, powstawały co raz lepsze i milsze dla oka obrazki, byłam z siebie co raz bardziej zadowolona, choć wiedziałam, że sporo nauki jeszcze przede mną. Kiedy moje kochane dziecko zaczęło uciekać przed obiektywem i samo sięgało po aparat musiałam znaleźć sobie nowy obiekt do ćwiczeń. Z pasji do jedzenia, gotowania i fotografowania we wrześniu 2012 roku założyłam blog kulinarny Gdy w brzuchu burczy. Miałam już jako takie pojęcie o fotografii, aparat, dwa obiektywy Canona 50 mm f/1,8 oraz 18 – 55 f/3,5 – 5,6. Pomyślałam to nie może być takie trudne… Moje rozczarowanie było ogromne – musiałam zacząć uczyć się wszystkiego od początku.
Bawarski placek z jabłkami Canon EOS 350D 50 mm f/3,5 1/13s światło żarowe
Pierwsze zdjęcia robiłam najczęściej w kuchni starając się korzystać z naturalnego światła, Niestety w długie jesienne i zimowe wieczory nie zawsze się to udawało. Ponieważ nie lubię lampy błyskowej, fotografowałam przy świetle żarowym. Jak widać efekty nie były najlepsze.
Co prawda jedzenie nie ruszało się, nie uciekało z talerza i cierpliwie czekało, aż zrobię mistrzowskie ujęcie – to jednak nie było takie proste. Zaczęłam wiec szukać informacji o fotografii kulinarnej i produktowej. Przeczytałam „Ujęcia ze smakiem”: Helene Dujardin, dzięki której zrozumiałam na czym polega portretowanie posiłków. Zaczęłam uważniej przyglądać się zdjęciom, które mi się podobają i śledzić poczynania fotografów żywności i blogerów Call Me Capcake, Jadłonomia, Green Citchen Stories, Natalia Lisovskaya, Donna Hay. Znalazłam kilka, a może nawet kilkadziesiąt miejsc, które chętnie odwiedzam i które inspirują mnie do dalszej pracy.
Obserwując prace innych doszłam do kluczowych dla mnie , acz mało odkrywczych wniosków.
Po pierwsze potrawy najlepiej prezentują się w świetle dziennym.Statyw to konieczny sprzęt przy długich czasach naświetlania.Do doświetlenia zdjęć pomocna jest blenda (w moim przypadku zrobiona z kawałka tektury i folii aluminiowej).Przydaje się własny kawałek podłogi, gdzie w spokoju można komponować kadry. Z kuchni przeniosłam się do sypialni gdzie obecnie powstają moje zdjęcia.Nieodzownym wyposażeniem „studio” są wszelkiego rodzaju naczynia kuchenne, zaczęłam więc kompletować talerze, miski, sztućce, serwetki, obrusy, deski… Wszystko co może być pomocne do skomponowania miłego dla oka obrazka.Małymi krokami zdjęcia zaczęły się zmieniać.
Zielony koktajl (IV 2014) Canon EOS 350D, 18 - 55 mm f/5,6
1/80s światło naturalne
Koktajl truskawkowo – jaglany (VI 2013)Canon EOS 350D, 50 mm, f/2,01/30s światło naturalne
Ciągle jeszcze czegoś w nich brakuje i nie zawsze udaje mi się uchwycić naturę przygotowanej potrawy. Wiem, że zdjęcia są lepsze kiedy mam dobry humor, kiedy mam czas, spokój i pomysł. Wydaje mi się jednak, że od jakiegoś czasu moje zdjęcia nie zmieniają się na lepsze. Nie odkryłam jeszcze czy to brak umiejętności, wiedzy czy może lepszego sprzętu ;-)
Ciągle jeszcze czegoś w nich brakuje i nie zawsze udaje mi się uchwycić naturę przygotowanej potrawy. Wiem, że zdjęcia są lepsze kiedy mam dobry humor, kiedy mam czas, spokój i pomysł. Wydaje mi się jednak, że od jakiegoś czasu moje zdjęcia nie zmieniają się na lepsze. Nie odkryłam jeszcze czy to brak umiejętności, wiedzy czy może lepszego sprzętu ;-)
Blog Kingi - Green Morning - jest niezwykły nie tylko dlatego, że pojawiają się tam niebanalne, pełne mądrości wpisy. Przede wszystkim można tam nacieszyć oczy pięknymi, klimatycznymi zdjęciami, które chwytają za serce i na długo pozostają w pamięci. Aż trudno uwierzyć, że jej przygoda z fotografią trwa tak krótko. Czego chciałabym się nauczyć od Kingi? Wszystkiego! Chciałabym żeby moje zdjęcia nabrały lekkości i subtelności. Chciałabym okiełznać światło i znaleźć sposób na fotografowanie późną jesienią i zimą. I przede wszystkim usłyszeć kilka słów krytyki na temat mojej dotychczasowej pracy.
Tak czy siak zdjęcia będę robić dalej, bo jest to moje pasja i sposób na spędzanie czasu i odstresowanie. Dalej będę prowadzić bloga, starać się rozwijać moje umiejętności kulinarne i fotograficzne. Wszystkich serdecznie zapraszam w moje skromne progi :- )
Gdy w brzuchu burczy...
Komentarze
Oceń ten przepis:
Brak komentarzy!