O Rzymie przez pryzmat jedzenia
vote now
Fiaschetta w małym miasteczku Frascati za Rzymem. Było ich tam mnóstwo, prawie jedna na drugiej. Do fiaschetty
można przynieść własne jedzenie, zamówić wino i cieszyć się ciepłym wieczorem ;)
Jako że mam sporo zdjęć które chciałabym pokazać, zacznę tematycznie, w końcu blog jest głównie o jedzeniu. Kuchnia włoska jest moją ulubioną - makaronami i chrupiącą pizzą na cieniutkim cieście mogłabym się żywić codziennie. Do tego najlepsze lody i tanie, ale pyszne kawy - nic dodać, nic ująć. Każda ulica zapełniona restauracjami, barami i lodziarniami. Dużo warzyw, owoców, moich ulubionych serów. Ludzie celebrujący posiłki, w restauracjach całe rodziny na późnych i dużych kolacjach.
Tak mniej więcej wyglądały prawie wszystkie śniadania podczas wyjazdu ;) Moja słabość, której w Białymstoku nigdy nie dopadłam: figiChinotto - napój spożywany po posiłku, podobno wspomaga trawienie. Z tego co wiem,
robiony jest z pewnego gatunku pomarańczy. Ma charakterystyczny, gorzki smak.Croissant (tu pistacjowy) i cappuccino czyli typowe włoskie śniadanie
Wiedzieliście, że zamawiając kawę w barze i pijąc ją przy ladzie, a nie stoliku, zapłacicie mniej?
P.S McDonalda się nie tyczy ;)Biolodziarnia z dużym wyborem lodów wegańskich - jak przejść obojętnie?
Zdecydowałam się na soya coffee i sorbet z ciemnej czekolady, a M. na wegańskie pistacjowe i czekoladę z cynamonem
Niesprawiedliwe by było gdybym musiała wskazać najlepsze ;)
Tu już inna lodziarnia - tym razem z lodami bezglutenowymi. Po długim zastanowieniu wybrałam
morelowe oraz arachidowe (!), a M. banan z limonką (!) i marakuja.A tutaj inna fiaschetta w której mieliśmy okazję 'urzędować' ;)
Twins' breakfast
Komentarze
Oceń ten przepis:
Brak komentarzy!