532. Pod Pretekstem, Giżycko
vote now
Moje:serek wiejski z cynamonem, bananem,śliwkami, rodzynkami, słonecznikiem i dynią, kawa
Karola: Tosty z serem żółtym i cukinią, kiełbasa, ketchup
Wczoraj jednak zrezygnowaliśmy z rowerków i poszliśmy przejść się po mieście. Zahaczając o kilka sklepów (m. in. po litewskie piwo i chałwę), siedząc na ławce nad jeziorem i chłonąc klimat Giżycka. Wracając wstąpiliśmy do pubu, w którym Karol jeszcze nie był- Pod Pretekstem. Jest nowy, bo istnieje od trzech dni, ale już było sprzątane po grubej imprezie ;) Wystrój rodem z PRL-u, bardzo klimatycznie- dla mnie to miejsce ma duży potencjał. W łazience światło rodem z dyskoteki, na sali wygodne kanapy, menu niewielkie, ale trafione. Od domowej cytrynówki, piwa, po kanapki ze smalcem i ogórkiem. My postawiliśmy na półlitrową Łomżę za jedyne 4 złote i kawał(ek) ciasta- akurat podawali sernik wiedeński. Jednym słowem powiem- pychota, niczym domowy. Z rodzynkami, podany z konfiturą z róży, robiony własnoręcznie. I porcja tak solidna, że dzieląc się na pół z Karolem byłam pełna. Och, brak takich miejsc w Lublinie, brak. Bardzo na plus!
Odwiedzajcie Facebookai wpadajcie do Giżycka!
Mam nadzieję, że jeszcze wrócę na to ciacho :)
A wieczorem był grill. Po raz pierwszy jadłam grillowanego pstrąga, była też kiełbasa, skrzydełka, boczek (tego jednego nie jadłam ze względu na przykre doświadczenia ;p), chleb z czosnkiem i sałatka. Popijane piwem. Najadłam się jak głupia. Ale dobre było ;) Dziś właściwie ostatni mój dzień na Mazurach, jutro wyjeżdżamy. Wszystko co dobre, szybko się kończy, szkoda.
Mon petit déjeuner- je l'adore!
Komentarze
Oceń ten przepis:
Brak komentarzy!